Historia o tyle ciekawa, że pokazuje misterny Boski plan.
Paramahamsa
Vishwananda przyjechał do Polski pierwszy raz w listopadzie 2005 roku. Dla mnie
był to czas dojścia do życiowego dna w pogoni za karierą, kasą, szczęściem… Nie
interesowałam się duchowością; dawno temu powiedziałam Jezusowi: wybacz,
odchodzę, ale kiedyś wrócę…. jak syn marnotrawny.
W styczniu
2006 roku jechałam wczesnym rankiem samochodem do Warszawy. Wieczorem przed
wyjazdem, żegnając się z córeczką, miałam migawkę śmierci w wypadku. Jednocześnie jakiś wewnętrzny głos powiedział: ,,ale nic ci się nie stanie''. Łzy, na
ułamek sekundy, stanęły w moich oczach, ale szybko o tym zapomniałam.
To, co
się stało tuż przed Płońskiem, na prostej drodze, mogę zaliczyć do niepojętych
zdarzeń. Pamiętam moje odczucie – jakaś siła uniosła mój samochód i rozbujała
nim. Czołówka, samochód do kasacji, ja bez żadnego uszczerbku. Zadzwoniłam do
przyjaciółki w Warszawie (ezoteryczki z długoletnim stażem), a ona powiedziała
tylko: przeczytaj książką ,,Potęga energii wewnętrznej”. I tak się zaczęło…
Książka za książką
przez kolejne miesiące, aż w końcu postanowiłam nauczyć się medytacji.
Wszystkie te książki mówiły o wyciszeniu umysłu, potędze wewnętrznej ciszy,
Wyższym Ja. Więc znalazłam doświadczoną joginkę. Podczas jednego ze spotkań medytacyjnych
powiedziała mimochodem: powinnaś przeczytać ,,Autobiografię Jogina’’.
To, co
odczułam w sercu po tych słowach, przypominało uderzenie pioruna. Jedna myśl –
natychmiast do księgarni! Dziesięć minut później trzymałam w dłoni książkę,
która zmieniła moje życie… ale o tym innym razem.
Wrócę do
wątku samochodu. Tak, jak wspomniałam, został całkowicie rozbity, nadawał się
tylko na złom. Został przetransportowany na lawecie do Gdańska. I cóż się
okazało? Ktoś go kupił. Nie do wiary! A dlaczego o tym piszę? Bo chcę wspomnieć
o misternym Boskim planie.
Kiedy minęło
6 lat od tamtego zdarzenia, a w międzyczasie stałam się zagorzałą wielbicielką
Paramahamsy Vishwanandy, w bardzo dziwnych okolicznościach i karkołomną drogą
trafiła do mnie pewna kobieta. Po krótkiej rozmowie telefonicznej umówiłam się
z nią na spotkanie. Czułam w sercu dreszcz emocji, bo podczas rozmowy
telefonicznej odczułam, że to bliska, bratnia dusza. To, jak doszło do tego
spotkania i co się dalej wydarzyło należy do moich ulubionych opowiadań. O tym
też kiedyś napiszę. W każdym razie, przyjechała z jakimś mężczyzną. Bałam się,
że on z nami zostanie i będzie przeszkadzał, a ja głęboko przeczuwałam, jak
potoczy się nasza rozmowa. Ale on tylko zapytał, kiedy ma po nią przyjechać.
Powiedziałam bez wahania – co najmniej za trzy godziny! Te trzy godziny,
uwierzcie, to było mało. Jeden temat – Paramahamsa Vishwananda – i wypieki na
twarzy, emocje sięgające zenitu. Dziewczyna chłonęła każde moje słowo, wpadła
jak śliwka w kompot, to było cudowne!
Kiedy jej
partner przyjechał w umówionym czasie, powiedział: ,,przypominam sobie, że ja
tu już kiedyś byłem…. Sześć lat temu kupiłem od pani męża taką rozbitą
Oktawię…. ‘’
Paramahamsa Vishwananda jest naszym Ojcem i Matką. Jego serce jest nieskończone. Wszyscy czujemy się Jego kochanymi dziećmi.
Piękna historia Yosna :) Inspiruj nas dalej i aby Paramahamsa Vishwananda zawsze żywo tańczył w twym sercu :)
OdpowiedzUsuńJust Love Paramahamsa Vishwananda ❤❤❤
OdpowiedzUsuńsuper historia, jai Swami Vishwananda!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać te historie o Swami Vishwananda .
OdpowiedzUsuńPrzy okazji polecam to video https://youtu.be/QOBZjH_0Pto
OdpowiedzUsuńa w ogóle to warto zajrzeć na www.vishwananda.pl
Wow , pamiętam tą historię i pamiętam ten dzień jak jechałam z dużą dawką niecierpliwości do Josny . O mój Boże , to tak jakby to było wczoraj... I wszędzie był On Sri Swami Vishwananda , spozierał na mnie z każdego zdjęcia i miałam wrażenie ,że mnie widzi. Słuchałam o Paramamhamsie Sri Swamim Viswanadzie z otwrymi ustami ,oczami i Sercem . I nie zapomnę mego zdziwienia jak Josna zapytała się , Chcesz jechać do Sri Swamiego Vishwanady ??? A ja _ To ja mogę ??? Dla mnie Sri Swami Vishwanada był jak Jezus w kościele tylko na obrazie , a tu Sri Swami Vishwanada żyje , ma się dobrze , mieszka tak blisko w Niemczech i do tego można do jego Ashramu pojechać i na własne oczy zobaczyć Mistrza Sri Swamiego Vishwanandę . To było jak gwiazdka z nieba , najcudowniejszy prezent . i Pojechałam ...Kocham Cię mój Guru Sri Swami Vishwananda
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję Lilavati , bo to Ona dała mi numer telefonu do Josny i Tobie Josna też dziękuję , za to że sprawiłaś ,że Paramamhamsa Sri Swami Vishwanada jest w moim życiu żywy a nie na obrazku ...
Cudowna historia i na pewno masz takich jeszcze wiele, czekam z niecierpliwoscią :) a Swami Vishwananda powinien otrzymać nagrodę dla najlepszego Boskiego stratega :D
OdpowiedzUsuń